sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13


Jak zdążyłam policzyć, dokładnie minęło 13 dni i 5 godzin podczas kiedy ostatni raz ktoś tu wszedł i dał mi zegarek oraz porozmawiał. Od teraz jestem skazana na samą siebie.

Drzwi się otworzyły wpuszczając słońce, przetarłam oczy, i zobaczyłam posturę Liam'a z którym szczerze mówiąc dawno nie miałam okazji usiąść i porozmawiać. Brunet usiadł na łóżku a ja się przytuliłam do niego, potrzebowałam bliskości, nie chcę być już traktowana jak więzień tutaj. Chłopak oddał uścisk, tym samym pocierając moje plecy, zapewne przez to że słyszał mój szloch. Usiedliśmy na przeciwko siebie, po prostu patrząc się na siebie. 
"Dlaczego to robicie?" załkałam. 
"Cassie, nigdy tego nie zrozumiesz. To tylko dla twojego dobra, pamiętaj." 
"Jeżeli miałoby to być dla mojego dobra, to zapewne nie trzymalibyście mnie i traktowali jak jakiegoś strasznego więźnia. Proszę wypuście mnie, zrobię wszystko, naprawdę" 
"Jest coś o czym musisz wiedzieć... musimy wyjechać, MY. Ty tutaj zostaniesz, ale jeżeli nie wrócimy za przynajmniej 2 tygodnie, Molly, kobieta która będzie przynosić tobie jedzenie, która dostanie jakąkolwiek informacje da ci klucz i wszystko co potrzebne aby wydostać się stąd."
"Gdzie wyjeżdżacie?"
"Tajemnica Cassie. Po prostu trzymaj się" chłopak zostawił całus na moim czole oraz położył swój drogi zegarek ze mną, jak pamiętam to zawsze go nosił odkąd go zobaczyłam. 

Teraz byłam pewna, że coś złego się znowu stało. Jedyne czego jestem pewna to, to że już wariuje.

Czułam że materac się po de mną ugina oraz silne ramiona mnie przyciągają do siebie. 
"Jesteś taka piękna" Justin zaczął, nadal udawałam że śpię "Jestem takim dupkiem, nie poznając ciebie wcześniej. W innych okolicznościach, moglibyśmy być teraz słodką parą, chodzić po plaży w Los Angeles, a ja mógłbym siedzieć w twoim domu godzinami oraz gadać na temat motoryzacji z twoim tatą. Jesteś świetną osobą. I Jacob to straszny kutas, gdybym był na jego miejscu nigdy nie pozwolił ci się tutaj dostać. Jesteś zbyt delikatna, inteligentna oraz idealna. Jestem pewien, że się w tobie zakochałem, śmieszne huh? Zakochać się w kimś o kim nie ma się zielonego pojęcia." chłopak zaśmiał się gładząc mój policzek, musiałam naprawdę przejść zbyt dużą presję aby nie oddać się dotykowi i zdradzić, że go słucham. "Obiecuje ci, że teraz spróbuje wszystko naprawić, i dam ci wolność. Ale jeszcze kiedyś się spotkamy. Jeżeli teraz mnie nie zabiją." Chłopak złożył pocałunek na każdej odsłoniętej części mojego ciała, a potem zniknął. 

Słowa które wypowiedział Justin, były piękne. Nie dostałam takiej nadziei jaką chciałam, ale ta była wystarczająca, aby pokazać, że jednak coś na tym świecie jeszcze istnieje.


niedziela, 12 października 2014

Rozdział 12


Poczułam szturchanie w ramię i lekko otworzyłam oczy mając nadzieje, że znajdę się teraz w ciepłym domu. Jednak to było niepowodzenie i znowu znajdowałam się w towarzystwie Effy oraz Sam, które patrzyły się na mnie z troską. Ugh nienawidziłam tego spojrzenia szczerze mówiąc a jedyne miejsce gdzie dosłownie marzyłam aby się znaleźć było moje kochane łóżko. Lecz skąd one mnie znalazły i dlaczego nie jesteśmy w domu? Usiadłam aby rozglądnąć się po pomieszczeniu, lecz to był jakiś zwykły magazyn.
"Gdzie jesteśmy?" szepnęłam cicho, jakbym powierzała komuś tajemnice
"Małe miasteczko we Francji. Policja zaczęła węszyć w Europie dlatego musimy być dyskretni."
"Dlaczego nadal się ukrywamy? Nie możemy się po prostu ujawnić i skończyć to wszystko?" Byłam zmęczona ukrywaniem, stratą bliskich i pustki która się we mnie znajduje.
"Chcesz skończyć resztę swojego życia w pierdlu? Nie? To lepiej zamknij swoje usta" Effy była zdenerwowana, i zła na mnie. Chociaż miała rację, jeżeli byśmy się ujawnili, wszyscy z pewnością spędzilibyśmy resztę naszego życia w więzieniu. Wstałam ze stołu na którym leżałam, teraz żałowałam, że nie miałam szansy na to aby zostać jednak w willi i wziąć prysznic. Był to wielki, opuszczony magazyn. Nie dziwiłam się lokalizacją w jakiej się znajdujemy. Jednak po chwili wielkie metalowe drzwi się otworzyły i światło wpadło do środka, oślepiając mnie na dłuższą chwilę.
"Znaleźliśmy motel, oczywiście jest to stara rudera. Możemy się tam zaszyć na parę tygodni" Zamknęłam oczy, próbując odzyskać wzrok, lecz poczułam, że ktoś mnie bierze w swoje ramiona. Lecz oczy bolą mnie za bardzo aby je otworzyć i zapadam w sen ponownie.
Budzę się i leże na miękkim materacu, otwieram oczy i jestem w starym pokoju. Jestem przykryta białą kołdrą, lecz szybko się jej pozbywam i wstaję podchodząc do biurka na którym leży gazeta. '12 kwiecień 2013" otworzyłam komodę w której znajdowały się ubrania i wybrałam bluzkę z paski i czarne jeansy. Poszłam do łazienki i napuściłam wody, po toalecie i kiedy w końcu byłam czysta, chciałam wyjść na zewnątrz. Pociągnęłam za klamkę, nic. Drugi raz, nic. Trzeci, czwarty, piąty i nic. Ani drgnęła. Postanowiłam oddać walk overa klamce i położyłam się na łóżku.

"Berek teraz ty!" blondyn zaczął prze de mną uciekać a ja przed nim. Lecz po chwili oboje byliśmy zmęczeni, więc usiedliśmy na dywanie. 
"Jesteś ładna" chłopiec postanowił mnie komplementować, a po chwili bawiliśmy się jego samochodami. Chłopiec był bardzo zabawny, i spędziłam z nim dużo czasu śmiejąc się. Potem przyszli nasi rodzice i rozstanie było okropne. Pamiętam, że nasze mamy wymieniły się numerami jak i uśmiechami.  

Otworzyłam oczy nadal leżąc na łóżku, lecz drzwi były zamknięte a na biurku leżała tacka z jedzeniem. Czyli byłam ich prywatnym więźniem. Krzyknęłam, mając nadzieję, że ktoś przyjdzie jednak jedyne co przyszło to zawód. Znowu powracam do początku i jedyne co mi zostaje to głowa pełna bolesnych wspomnień które mnie rozrywają

Misie bardzo przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów. Nie będę się broniła żadnymi: a bo szkoła itp, bo nie miałam weny, oraz siły aby napisać rodział. Ale teraz przyrzekam, że będe dodawać je częściej więc kocham! <3

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 11


Sala Taneczna- Jedyne miejsce gdzie tylko mogę się odprężyć. Nie wiem dlaczego ale boje się mężczyzn, tego w jaki sposób na mnie patrzą, mówią do mnie lub próbują wejść w jakąkolwiek interakcje. Justin zmienił moje poglądy, i robi mi piekło na ziemi. Całe dnie przebywam na drugim końcu Dublinu w sali tanecznej albo w moim pokoju wraz z Effy. Opowiedziała mi cząstkę swojego życia, naprawdę przeżyła tragedie. Mimo tego, że wszyscy uważają że Effy nie jest dobrą osobą, jest najzabawniejszym i najlojalniejszym człowiekiem jakiego tutaj poznałam. Życie jest trudne do przeżycia i pamiętam jak mama zawsze kiedy żaliłam się o moich drobnostkach siedziała ze mną w salonie na brązowej kanapie i mówiła "Życie jest grą. Musisz się nauczyć reguł a potem dobrze wykorzystywać" potem popijałyśmy kakao i oglądałyśmy razem jeden z seriali rodzinnych. Wtedy było łatwo, dzieciństwo było piękne. Zaśmiałam się sarkastycznie który rozniósł się po całej sali. Stanęłam przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie. Schudłam, widać to po tym jak ubrania które nosiłam parę miesięcy temu zaczęły na mnie wisieć. Nienawidziłam swojego ciała jak i osobowości. Za co Bóg mnie tak karze, ponieważ raczej gdybym nie zrobiła czegoś złego to przecież spokojnie mogłabym siedzieć teraz w domu i powtarzać do egzaminów razem z Em. Emily moja kochana Emily, tęsknie za nią. Mój telefon! Szybko podbiegłam do torby i wyciągnęłam srebrnego Iphona i włączyłam urządzenie i po chwili wybrałam jej numer. Jej zachrypnięty głos odezwał się w słuchawce więc zaczęłam.
"Em muszę być szybka. Tu Cass jestem w Dublinie, i chcę tylko powiedzieć, że narazie jestem bezpieczna..." Zanim mogłam dokończyć usłyszałam że nikt się nie odzywa i zauważyłam, że aktualnie był brak zasięgu. Odłożyłam telefon i zamknęłam torbę i odwróciłam się czując kogoś za sobą., lecz kiedy to zrobiłam nikogo nie było. Następny cień przebiegł za mną kiedy stałam i patrzyłam się w lustrze.
"Ktoś tu jest?" krzyknęłam lecz w odpowiedzi usłyszałam własne echo. Stałam jak głupia bojąc się wykonać chociaż jeden durny ruch. Usłyszałam śmiech a następnie trzaśnięcie drzwiami. Jak najszybciej podbiegłam do mojej torby i wykonałam połączenie. Kolejny zawód, brak zasięgu. Szlak! Zebrałam wszystkie moje rzeczy i biegiem ruszyłam do wyjścia a potem wyszłam na ulicę. Zimny wiatr ostudził mnie oraz przywrócił racjonalne myślenie. Byłam na środku chodnika wokół ludzi i czułam się jakbym stała na jednej z ulic w Tokio bądź Nowym Jorku. Na dworze zrobiło się zimno i zaczął padać deszcz a ja nie wiedziałam co mam robić. Czułam się w tej chwili jak Dora, moja ulubiona podróżniczka z dzieciństwa kiedy nie wiedziała która droga to pułapka a tylko my wiedzieliśmy i jak siedziałam wspólnie z bratem i przekrzykiwaliśmy telewizor naszymi komentarzami. Ulica ciągnęła się a odczuwałam zmęczenie i niebezpieczeństwo, gdzie mieszkaliśmy? Nie miałam pojęcia, mój telefon stracił nie dość, że zasięg to jeszcze bateria wykazała 0 procent i postanowiła zapaść w sen z braku energii. Jedyne co wiem, to, to że jesteśmy w Irlandii i jestem w Dublinie oraz to że pada deszcz. Ostatnio nie zwracałam uwagi co się dzieje, ze względu na to, że Niall'a nie ma oraz ciągle tutaj coś się dzieje. Nigdy nie byłam w tej części Europy. Odwiedziłam ją 3 razy, pierwszy raz polecieliśmy do rodziny mojej mamy we Francji i zwiedziliśmy Paryż w lutym kiedy śnieg był uroczym dodatkiem do miasta zakochanych. Usiadłam na dużych schodach nie wiedząc, co ze sobą począć. Przybliżyłam sobie wspomnienia z lat dzieciństwa kiedy odwiedziłam rodzinę i zwiedzaliśmy Paryż

Wysiedliśmy z czarnej dużej taksówki prowadzonej przez starszego lecz bardzo miłego i śmiesznego pana, pamiętam, że dawał mi i Max'owi cukierki które potem buzowały w naszych buziach. Staliśmy przed masywnymi drzwiami, siostry mojej mamy. Jak pamiętam ciotka była bardzo bogata, co można było zauważyć po jej mieszkaniu w centrum Paryża, co na pewno nie kosztowało zwykłą pensję. Mieszkanie było przeogromne i mogłabym szczerze powiedzieć, że ma pałac w domu! Piękny i królewski salon był miejscem które pewnie głównie przesiadywała co można było wywnioskować z kominka bądź tego, że po zwiedzeniu całego mieszkania tylko w tym pomieszczeniu było czuć zapach papierosów. Ciotka Sue mieszkała sama, była wiecznie zapracowaną singielką. Nie wnikam w jej życie ponieważ była starsza od mojej mamy. Pamiętam że miała własną sieć sklepów we Francji, nie przypomnę sobie nigdy nazwy. Była za ciężka do nauczenia się i zapamiętania. Lecz pamiętam, że odwiedziłam jej sklepy parę razy. Była bardzo zabawna lecz nie aż tak wyluzowana, ponieważ bardzo często kiedy byliśmy głośno bądź po prostu bawiliśmy się, ciotka na nas krzyczała i była na nas zła. Pewnego dnia wszyscy wsiedliśmy w metro, co dla mojej cioci było ciężkim przeżyciem, przesiąść się z kosztownego Mercedesa, na tanie metro, pojechaliśmy na wieżę Eiffel, przez co cieszyłam się i szykowałam tydzień przed. Były akurat walentynki, i dużo zakochanych par przyszło na wieżę i spędzało świetnie walentynki. Był zimny wieczór i wszyscy staliśmy razem patrząc na panoramę Paryża, a także na gwiazdozbiór, który był przepiękny. Potem ja i Max byliśmy zostawieni w kąciku zabawy a rodzice spokojnie mogli zjeść kolację we dwójkę. Jednak ja cały czas bawiłam się z jednym blondynkiem, z czekoladowymi oczami. Miał na imię Justin. Kurwa. Poznałam go wcześniej. 
~~~~~~~
Hej, długo mnie nie było. Ale przychodzę z rozdziałem i mam nadzieję że wam się podoba! :) 

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 10


"Niaaal" krzyknęłam podnosząc się i znaosząc łzami. Nieiwem ile dni minęło odkąd się dowiedziałąm że chłopak jest martwy. Nie obchodziło mnie to, naprawdę nie obchodziło. Straciłam kolejną osobę na której mi zależało. Siedziałam w moim pokoju, jak sądzę. Nagle drzwi się otworzyły i wpadło do niego dużo jasnego światła a do środka weszła Effy. "Cass, okej kumam że rozpaczasz nad stratą Nialla, ale ja chyba już mniej rozpaczałąm po stracie mojej ekipy i rodziny śpiąc w psychiatryku niż ty teraz. Ale ogólnie tutaj ci kładę ciuchy, zapal sobie światło i idź weź prysznic i za półtorej godziny wychodzimy więc raz ciach." dziewczyna rzekła i zapaliła światło i skrzywdziła przez to moje oczy. Powolnym ruchem podeszłam do łazienki i wzięłam prysznic, potem wyszłam i podeszłam do lustra jak zawsze. Moje odbicie w ogóle nie przypominało mnie, ciemne wory pod oczami okazywały zmęczenie, moja twarz była balda a oczy nie świeciły się tak jak kiedyś. Szybkim ruchem wyszłam z łazienki nie patrząc na siebie i wróciłam do dużego pokoju i ubrałam na siebie strój któy przyniosła mi Eff. <KLIK> Jak sądze było dzisiaj bardzo ciepło dlatego nie dali mi marynarki. Powoli zeszłam na dół i zauważyłam, że wszyscy siedzieli już w salonie także ubrani bardzo klasycznie. Spojrzenia wszystkich w pokoju zwróciły się w moją stronę a następnie wszyscy poszliśmy do dużych i czarnych Lange Roverów i pojechaliśmy w nienzaną mi stronę. Wyszło tak że siedziałam pomiędzy Nikki i Sam. Sądze, że są moimi przyjaciółkami. Chyba że Justin też sie wkurzy i je też zabije. W końcu podjechaliśmy gdzieś i mogłam wysiąść. Po chwilii moja głowa uświadomiła mi, że znajduje się na ziemi cmentarza. "Po cholere tu jestem?" wyrypiałam, lecz nikt nie raczył mi odpowiedzieć i udali, że nie zadawałam żadnego pytania. Zaczęłam za nimi podążać, wiedziałam co już, na co powinnam się psychicznie przygotować i nie byłam pewna że chcę tam iść. Wolnym krokiem zbliżaliśmy się do miejsca gdzie był pochowany Niall. Do tej pory nikt się do mnie nie odzywał co było bardzo krępujące, ponieważ czuje się jeszcze bardziej samotna. Niall potrafił chociaż trochę pomóc zapomnieć o tym w jak bardzo dennej sytuacji się znajduje. A Justin tak po prostu odebrał mu życie, kto wie czy bylibyśmy parą do końca życia czy byśmy się rozstali za miesiąc. Kiedy stanęliśmy jedyne co było to marmurowy nagrobek wraz ze złotymi wygrawerowanymi literami. "Niall James Horan 13,09,1996-19.06.2013" popatrzyłam na dwa wianki kwiatów i się załamałam. Dopiero teraz do mnie doszło że go nie ma, jego zwłoki leżą w trumnie która leży 3 metry pod nami i nigdy już go nie zobacze. (dotychczas przestałalm wierzyć w to że jest jakieś życie po śmierci) Przykucnęłam i dotknęłam ręką zimnego marmuru i poczułam, że nic już nie ma. Niall odszedł. Nie mam już niczego tutaj.

•••
okej dodaje rozdział bo jestem miła, ale komentarzy nadal nie ma :/ powiem wam, że teraz nie miałam zbytnio dużo wolnego czasu ponieważ jak każdy mam problemy, życie rodzinne i przyjaciół z którymi musze spędzać czas. Więc zróbcie mi chociaż przent na urodziny i gdyby tutaj się znalazło chociaż 14 komentarzy byłabym wdzieczną i odrazu dodałabym ten rozdział. Ly i dziekuje ze ze mna jestescie ♥

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9


Wybieranie sukienki i butów nie zajęło mi aż tak dużo czasu ile powinno bo zaledwie było to 15 minut a zdążyłam przebrać trochę w mojej szafie. W końcu zdecydowałam się na białą sukienkę z tiulem z tyłu i czarne buty na wysokim obcasie i czarną marynarke. (KLIK) Szybko to na siebie ubrałam po czym poprawiłam makijaż i zrobiłam fryzurę która zajęła mi większość czasu. Aż w końcu zrobiłam sobie elegankciego lecz niedbałego koka i spakowałam błyszczyk i telefon który kupiłam kiedy byłam na zakupach i go wyciszyłam. Przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół czując na sobie kogoś wzrok. Niall złapał mnie za rękę i wyszliśmy z domu żegnając się z Sam i weszliśmy do auta po czym odjechaliśmy do kanjpki. Usiedliśmy w rogu i cały czas trzymaliśmy się się za ręcę, po zamówieniu dań zjedliśmy i poszliśmy na promenadę która wygladała przepięknie w świetle księżyca. Blondyn odwrócił mnie do siebie i musnal lekko moje usta a następnie sie we mnie wtulił. Niewiem przez ile tak staliśmy, nie obchodziło mnie to póki czułam sie bezpieczna. Niall zataczał kolka na moim odsłoniętym ramionie i muskal szyje. "Kocham cie Cass" "Ja ciebie..." Nie dano mi było skończyć ponieważ ktoś oderwał Nialla ode mnie i zaczął go okładać pięściami. Nie mogłam zobaczyć oprawcy, bo byli troche dalej a ja widziałam wszystko jak przez mgle. Podbieglam bliżej ich dwójki i dopiero zrozumiałam ze to Justin okładał Nialla, zaczęłam krzyczeć aby przestał lecz bić nie pomagało tylko ktoś podbiegł i zatkal mi czymś buzie a ja odplynelam daleko.

*

"Obiecał ze zawsze mnie będziesz kochać" niall stał prze de mną w białym garniturze a ja w białej przewiewnej sukience na boso. Byliśmy na pięknej plazy i słońce świeciło. "Gdzie jesteśmy?" Zapytałam sie chłopaka poprzednio dając mu buziaka w policzek. "Daleko od tych skurwieli. Obiecaj mi ze mnie będziesz kochać do końca" "obiecuje niall obiecuje" przyrzeklam i mocno sie w niego wtulilam lecz po chwili wszystko zniknęło a ja byłam w czarnej plamie bólu.

*
"Cass! Cass, obudź sie!" Słyszałam jakieś głosy wołające mnie lecz wiedziałam ze będę musiała wrócić do swiata, do strasznego swiata. W końcu usiadłam cała mokra i zorientowałam sie ze jestem w moim pokoju a wszyscy tu sa prócz Nialla. "Ty! Gadaj gdzie horan. Co mu zrobiłeś?!" Krzyknęłam w stronę Biebera mając ochotę rozwalić mu czaszkę. "Cass, nie naciskaj" odezwała sie Nikki, lecz zignorowalam ja "Bieber gadaj albo Ci zaraz cos zrobię." Bieber pozbył sie każdego z tego pokoju i zostaliśmy tylko my, usiadl naprzeciwko mnie i spogladnal w głęboko w oczy. "Niall nie żyje" po tych słowach myślałam ze sie zabije. Byłam w niebie i widziałam ostatni raz Nialla?

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 8


Następny dzień rozpoczęłam spokojną kąpielą. Wyszłam z wanny i czułam się trochę lepiej, ubrałam w jeansy i zielony sweterek i do tego nałożyłam moje błękitne conversy które idealnie pasowały do koloru spodni. Zeszłam na dół i zobaczyłam mulatke kręcącą się po kuchni a na stoliku barowym siedziały nikki i effy. Stanęłam w pragu a kiedy mulatka mnie zobaczyła pisnęła i mnie mocno przytuliła. Zaśmiałam się lekko i oddałam uścisk
-Jestem Sam- Przywitała się brunetka
-Cassie
-Siadaj zaraz skończę śniadanie, chłopacy pojechali pograć w golfa ale wrócą niedługo- Powiedziała dziewczyna a ja usiadłam obok Nikki z którą się przywitałam uściskiem jak i z Effy. Jestem ciekawa gdzie była przez cały czas? Zapytam się jej później. Po chwilii śniadanie na stole w jadalni było gotowe i chłopacy przyszli z ich wycieczki i gry z golfa. Nie pasuje mi to zbytnio ale co obchodzi każdego moje zdanie? W pewności przyjrzałam się Sam. Była wysoką mulatką z burzą jasno-brązowych loków. Po pysznym śniadaniu jakie przygotowała poszłam przywitać się z Niallem. W końcu był moim chłopakiem nie? Kiedy pomogłam sam wraz z Nikki zanieść talerze podeszłam do blondyna który zatrzymał mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. On był jednym z normalnych tutaj ludzi. Nie miał miliona tatuaży, przekutych miejsc czy ćpał, pił i palił. Oczywiście zdarzało mu się wypić ale był bardzo podobny do mnie. Po chwilii kiedy mnie wypuścił musnął lekko moje usta i poszliśmy na spacer na plażę. Pierwsze co to chciałam z nim porozmawiać na temat tego gdzie był kiedy wyjechaliśmy. Powiedział że poleciał do Irlandii tam skąd pochodził, pójść na grób swojego ojca. Po chwilii wróciliśmy ale zanim się obejrzeliśmy był zachód słońca więc po nim wróciliśmy. W domu były pustki i cisza która nas przerażała. Niall wyjął broń i sprawdził dom któy był pusty po czym usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizor lecz po chwilii kiedy włączyli wiadomości i to że jestem poszukiwana wyłaczyliśmy go i wzieliśmy się za szachy. Może i to nudna gra lecz grają w nią i rozumią jej inteligenti.
-Wiesz gdzie była Effy przez cały czas?- Zapytałam Nialla kiedy rozkładał pionki
-Nie mam pojęcia też mnie to dziwiło ale każdy zna Effy. Zwykle jak jej nie ma to siedzi i ćpa  jakiegoś faceta. Nigdy jej nie lubiłem, jest po prostu puszczalska i tyle- Chłopak może i ja obraził ale i powiedział prawdę i nie wstydził się, za to też go lubiłam. Uśmiechnęłam się w jego stronę a on w moją. W towarzystwie Nialla czułam się tu najlepiej. Chłopak zaczął mnie łaskotać a ja zaczęłam uciekać przed nim śmiejąc się w niebo głosy. W końcu mnie złapał i usiadł na mnie okrakiem
-I co teraz?- Zapytał kiedy byłam bliska 'posikania się ze śmiechu'
-Proszę Niall- Wybłagałam- Niall, ok wygrałeś, co mam zrobić- Chłopak natychmiast wpił się w moje usta a ja odwazajemniłam pocałunek. To nie był w stylu takim jak wcześniej to robił. Ten był przepełniony uczuciem i namiętnością. Po chwilii odsunęliśmy się od siebie i oddychaliśmy ciężko
-Kocham cię- Powiedział Niall a mnie w tej chwilii zatkało. Czy ja go kocham? Czy czuje do niego więcej niż uczucie bezpieczeństwa i zrozumienia? W następnej chwilii usłyszeliśmy dźwięk stłuczonego szkła i wbiegliśmy skąd usłyszeliśmy a otóż była to sypialnia Biebera. Zayn i Harry przytymywali chłopaka który był cały czerwony ze złości. W chwilii kiedy popatrzał na Horana ten też się przeraził i wyszedł a ja za nim pobiegłam. Nie wiedziałam co było między nimi ale chciałabym się dowiedzieć
-Niall- Krzyknęłam a ten się odwrócił, byliśmy w jego pokoju.- Co się stało że uciekłeś?
-Po prostu kiedy Bieber jest wkurzony lepiej mu nie przeszkadzać w sensie żebyśmy nie próbowali mu przeszkadzać bo już dostało mi się raz kiedy jest w transie. Więc może co powiesz na to abyśmy poszli na kolacje?
-Pewnie, to ide się szykować okej?
-Jasne za godzinę w salonie- Musnęłam polik chłopaka i zniknęłam za drzwiami po czym trafiłam do mojego pokoju i stanęłam przed szafą w próbie wybrania czegoś właściwego. Oh tak czuje że dzisiaj będzie długi wieczór.

____
Oki nie jestem taka zła i wystawiam wam rozdział 8. Ale wiecie że mnie rozczalowaliście i to jest najgorsze :/ Prawie codziennie przybywa 200 wyświetleń a nawet nikt nie poświęci minuty. Skoro poświęcacie przy tym jakieś 5 to co wam to da jeśli dodacie jeszcze jedną abym wiedziała że chociaż jest ktoś kto to czyta huh?